środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział II- Jeszcze więcej nowych?

Dwa tygodnie później magowie Fairy Tail znów ujrzeli wkraczającą do budynku Kirę. Prawdę mówiąc, niektórzy nie spodziewali się ujrzeć jej żywej. Snuli różne przypuszczenia, jak to, że dziewczyna zahipnotyzowała Mistrza tylko po to, by spełnić jakąś egoistyczną zachciankę, a potem wrócić w pudełku po butach.
Czarodziejka jednak miała się jak najlepiej i właśnie szła w stronę Mistrza. Położyła przed nim na blacie sporych rozmiarów sakiewkę.
-Na wybryki Salamandra - powiedziała, po czym zamówiła obiad i usiadła przy jednym ze stolików.
Rozejrzała się po gildii. Odkąd tu weszła, czuła aż nazbyt znajomą obecność. Zamarła. Tak jak podejrzewała. Ruszyła w stronę kolejnej nowej członkini. Dziewczyna miała krótkie włosy do połowy karku w kolorze platynowego blondu z dwoma długimi pasemkami z przodu. Prosta grzywka opadała na oczy. Ametystowe tęczówki skierowane były w stronę Cany, z którą właśnie rozmawiała. Średniej wielkości piersi i talia opięte były obcisłym różowym topem, a na biodrach wisiały krótkie postrzępione spodenki przepasane jaskrawą, żółtą szarfą.
-Co tutaj robisz?
-Ciebie też miło widzieć- dziewczyna nie zwracała uwagi na bardziej niż zwykle złowrogi ton Kiry.
-Daruj sobie Violetta. Co tu robisz?- brew Smoczej Zabójczyni drgnęła.
-Znacie się?- wtrącił Natsu.
Tak jakby- Diamondblood wciąż wpatrywała się chłodno w znajomą.- No dobra, zadam to pytanie jeszcze raz; co ty tu do cholery robisz?
-Nie możesz się sama dowiedzieć? -odpyskowała blondynka.
Kira schyliła się nad nią.
-Ależ bardzo chętnie- z jej cichego tonu nie można było się domyśleć czy żartuje.- Tylko,  że w przeciwieństwie do nich- tu wskazała dłonią magów- tobie musiałabym najpierw wyprać mózg, co jest niestety bardzo czasochłonne.
Natsu i Gajeel wymienili zszokowane spojrzenia. Tylko oni byli w stanie dosłyszeć szeptane słowa Zabójczyni.
-Czyżby ci przeszkadzało, że postanowiłam dołączyć do najsłynniejszej gildii we Fiore?
-Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby to była prawda.
-Pilnuję cię - Violetta również przyciszyła głos.- Pakujesz się w kłopoty równie chętnie, co ta banda.
-I co z tego? Nie jestem dzieckiem, wiem, co robię.
-Tak, oczywiście, że wiesz, co robić!- parsknęła blondynka.- Gdyby nie ja, władze Bosco ścigałyby cię aż tutaj! Nie umiesz nad sobą panować!
-To był tylko jednorazowy wypadek. Byłam po prostu sfrustrowana- odparła Kira usiłując skryć wszelkie ślady gniewu na jej twarzy.
-Z tego, co widzę, jesteś sfrustrowana dwadzieścia cztery na siedem! Daj sobie spokój i przestań go szukać! Myślisz, że on w ogóle o tobie pamięta?
-On nie jest tobą- warknęła fioletowowłosa, wstając- A nawet jeśli zapomniał, z pewnością mu przypomnę- skierowała się w stronę wyjścia.- A, jeszcze jedno- dziewczyna zatrzymała się w drzwiach.- Ani słowa.
. . .
Gdy trzasnęły drzwi gildii, wszyscy spojrzeli na Violettę. Wpatrywała syte w wyjście, a jej brew niebezpiecznie drgała.  Nagle zerwała się z miejsca i kopnięciem otworzyła wejście.
-Nie rozkazuj mi durna gadzino! -Wrzasnęła w przestrzeń, a magowie aż pozatykali uszy
-Popracuj nad refleksem młoda- w budynku rozległ się głos szarookiej.
-NIE JESTEM MŁODA!!
....................................................
A niech mnie Natsu kopnie! jak ja nie znoszę pisać czegokolwiek na telefonie! A potem i tak na kompie błędy poprawiałam. Ten ostatni akapit miał rozładować trochę napięcie. Nie wiem, czy mi się udało. Piszcie!

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział I- "Nowa"

W Fairy Tail jak zwykle panował radosny rozgardiasz. Lucy wraz z Natsu, Grayem, Juvią i Wendy siedzieli przy jednym ze stolików.
-Ohoho! Ale żarełka! Wykrzyknął Salamander na widok Mirajane, niosącej tacę z kanapkami. Kiedy tylko postawiła ów przedmiot na blacie, mag ognia od razu rzucił się na jedzenie.
-Hej, zostaw coś dla nas Zapałko!- powiedział Gray.- Też za to zapłaciliśmy!
-Masz jakiś problem Gołodupcu?!
-Dajesz Świński Ryju!
-Chłopaki, uspokójcie się!- Lucy próbowała zapobiec bodajże dziesiątej bójce tego dnia.- Erza zaraz tu będzie!
-O co chodzi!- dziewczyny zasłaniały szkarłatnowłosej widok na przepychających się magów, ale ta i tak domyślała się co  się dzieje.
-Niech panicz się postara Gray- sama! Juvia wierzy w panicza!
Erza, słysząc doping Deszczowej Kobiety, czym prędzej przepchała się do nerwowo uśmiechających się magów, starających się zrobić wrażenie najlepszych przyjaciół.
-My wcale się nie bijemy!- wypalił Smoczy Zabójca.
-W takim razie dobrze, że tak jest, bo…
Przerwał jej odgłos otwieranych drzwi i fala dziwnej, magicznej energii. W drzwiach ukazała się zgrabna, około 19-letnia dziewczyna, o wzroście około 150 cm. Liliowe włosy związane były w kucyk, a długa grzywka zasłaniała prawe z dwojga szarych obojętnych oczu. Jej owalna twarz wręcz promieniowała złowrogą aurą. Ubrana była w brązową bluzkę z rękawami ¾, czarne, obcisłe spodnie i skórzane buty z wysokimi cholewkami. Powoli podeszła do lady.
-Nazywam się Kira Diamondblood- powiedziała cichym, beznamiętnym głosem.-Chcę dołączyć do Fairy Tail.
-Oczywiście!- Mira uśmiechnęła się.- Twoja moc?
-Kryształowy Smoczy Zabójca.
. . . 
W budynku zrobiło się cicho. Czterech Smoczych Zabójców? W mało której gildii był chociaż jeden. Ludzie zaczęli szeptać między sobą. Dziewczyna natomiast otrzymawszy szary znak wróżek na prawej łopatce i zamówiła sobie obiad. Kierując się w stronę jednego z pustych stolików ani razu na nikogo nie spojrzała. Niemal natychmiast po tym, jak usiadła zjawił się przy niej Natsu, a wraz z nim reszta jego towarzyszy.
-Jesteś smokiem?- walnął prosto z mostu. Wszyscy wstrzymali oddech. Kira westchnęła i spojrzała na niego.
-Tak, właśnie. Jestem wielką dwudziesto, czy ile tam metrową bestią, która zmniejszyła się i przybyła pożreć wszystkich członków Fairy Tail. Prawda, że na taką wyglądam?- jej wyraz twarzy cały ten czas pozostał bez zmian i trudno było się zorientować, czy mówi serio, czy żartuje.
-Naprawdę?! Ale super!- Salamandrowi zaświeciły się oczy, a cała gildia wykonała klasycznego face palma.- Zaraz, czekaj! Myślałaś, że się na to nabiorę?- wkurzył się, a zaskoczeni magowie wpatrzyli się w niego z zaskoczeniem.
-Wendy, chodź tu szybko!- zawołał Happy.- Natsu jest chyba chory! On myśli!
-Już idę!- niebiesko włosa otoczyła zdumionego maga błękitną poświatą, ale zaraz przerwała.- Nie mogę wykryć żadnej choroby!
-Zamknąć się- najwyraźniej harmider zaczynał już działać nowej na nerwy. Zmarszczyła lekko brwi; nikt jej nie usłyszał- Zamknąć się, do cholery!
Magowie spojrzeli na nią zaskoczeni i nagle poczuli dziwną magię, przepływającą przez ich ciała. W tym czasie Kira z niewiarygodną prędkością przeglądała ich umysły. Na wspomnienia walki Mystogana z Laxusem oraz Wendy i niebieskowłosego chłopca zatrzymała się ułamek sekundy dłużej.
„Znalazłam cię” –pomyślała.
. . .
-Ej Natsu, czemu tak nagle wyskoczyłeś z tym smokiem?- spytała Lucy, kiedy wrócili do swojego stolika.
- Pachniała jak smok!- na te słowa przyjaciela prawie cała grupka spojrzała na niego zaskoczona.
-Natsu- san ma rację- tym razem wpatrzyli się Niebiańską Smoczą Zabójczynię.- Nie wiem dlaczego, ale jej zapach jest bardzo podobny do Grandine.
-To trochę wyjaśnia, dlaczego od razu poczułem, że jest w niej coś dziwnego- stwierdził mag lodu po chwili ciszy.
-I kto to mówi- Erza wskazała na  ubrania wiszące na lampie.- To nie jest przypadkiem twoje?
-Cholera! Kiedy je zgubiłem?! – Fullbuster zerwał się z krzesła po swoją zgubę, którą już podawała mu rozanielona Juvia.
-Proszę Gray-sama!
-Dzięki- rzucił tamten i zaczął pospiesznie wkładać poszczególne części garderoby.
-Ciekawe, co wspólnego ze smokami ma Kira- Lucy zerknęła na nową członkinię, która właśnie wybierała misję na drugim piętrze.
-Nom- Erza przełknęła ciastko, które miała w ustach.- ciekawe…
. . .
„Cholera! Wiedziałam, że o czymś zapomnę!” – w tym czasie nowa członkini przeklinała w myślach swoją głupotę. Stała właśnie przed tablicą ze zleceniami i przysłuchiwała się rozmowom magów.
Zanim dotarła do Magnolii, zmieniła niemal całkowicie swój wygląd i głos. Niestety zapomniała o zapachu.  Tak dawno nie spotkała żadnego Smoczego Zabójcy, że nie przyszło jej do głowy, że któryś może rozpoznać jej woń.
Co prawda mogła spróbować usunąć te wspomnienie, ale ostatni, na którym to próbowała, skończył w psychiatryku. Zdaje się, że ciągle odwiedza go wyobrażony Króliczek Wielkanocny…
Zdarła kartkę z tablicy i ciężkim krokiem zeszła na dół. W milczeniu podała ją mistrzowi do zatwierdzenia. Staruszek rzucik la okiem na papier i niemal spadła z blatu, na którym siedział.
-Misja klasy SS?!- cała gildia zwróciła się w ich stronę. – Nie ma takiej opcji! Nie pozwalam! – wydzierał się wniebogłosy.
-Przecież wzięłam coś łatwego na początek.
-Chcesz się zabić?!  Za żadne skarby cię tam nie puszczę!!
-No trudno –dziewczyna westchnęła.- Miałam nadzieję, że nie będę musiała tego pokazywać.
Odgarnęła grzywkę odsłaniając opaskę zręcznie ukrytą między włosami. Ściągnęła ją, ukazując…
-D-do Jasnej Anielki!- wyjąkał mistrz. Tylko on i Mira widzieli oko dziewczyny
-Wolałabym, żeby to zostało między nami- czarodziejka pozwoliła włosom z powrotem zasłonić twarz.- To co będzie z tą misją?
-Idź, skoro musisz. Tylko masz niczego nie rozwalić!

-Nie ma problemu- odparła.
...............................................................................
Niesamowite, jak może zmotywować 1 obserwator. No i mamy rozdział pierwszy. Przepraszam za spóźnienie. Cały ten czas przepisywałam go na laptopa. Przepisywałam, dopieszczałam, zmieniałam... I tak jakoś zeszło. 

sobota, 28 grudnia 2013

Prolog

      Błąkała się po lesie, udając, że się zgubiła. Miała rude włosy, związane w dwa kucyki, duże zielone oczy i bufiastą sukienkę, przyozdobioną przeróżnymi kokardkami, koralikami i koronkami. W skrócie: wyglądała jak rozpieszczona córeczka kogoś obrzydliwie bogatego, która zabłądziła w lesie- magnes na wszelkiego rodzaju przestępców.
     Wciągnęła w nozdrza powietrze. Pachniało inaczej niż to, do którego przywykła. Bo też to nie była to Ziemia. Znajdowała się w świecie zwanym Edolas. Potrzebowała pieniędzy, w końcu bandyci wszędzie są tacy sami. I właśnie wpadła na trop jednego z nich. Przekradał się w krzakach jakieś dwadzieścia metrów od niej. Zauważył ją. Świetnie.
      Zadbała o to, żeby wyglądała na przerażoną. Rozglądał się szeroko otwartymi oczami, nawoływała co chwilę rodziców. Brakowało tylko łez. Stanęła na środku jakiejś polanki i wybuchnęła płaczem. Nie musiała długo czekać.
      -Zgubiłaś się dziecko?- usłyszała. Odwróciła się i uśmiechnęła w duchu. To będzie łatwizna.
     -----------------------------------------------------------------------------------------------------
      -Łaaał!- usłyszała tuż za sobą. Ujrzała około ośmioletniego chłopca, który wpatrywał się w nią z z podziwem. Miał sterczące niebieskie włosy, czarne oczy i dziwny, czerwony tatuaż po prawej stronie twarzy.
      -Co tu robi książę Edolas?- spytała chłodno.
      -Zgubiłem się- odparł zmieszany.-Tak w ogóle, to skąd wiesz kim jestem?
      -Wiem- nie miała zamiaru się nim więcej interesować. Musiała upewnić się, że dobrze związała bandytę.
      -Gdzie się tego nauczyłaś?
      -Krępowania zbirów? Porywałam dzieci- zaczęła się nieco irytować.
      -Wcale nie porywałaś.
      -O? Skąd ta pewność?
      -Przecież też jesteś dzieckiem.
      -Ach tak? Pozwól, że ci coś pokażę, drogi książę- wstała z kucek i otoczyła się magicznymi kręgami.
Stwierdziła, że może sobie pozwolić na coś takiego. Dzieciakowi i tak nikt nie uwierzy. Pomyślą, że mu się to przyśniło.
     Uniosła się w kuli liliowego światła. Rosła i zmieniała kształt, dopóki z kuli nie wyłonił się smok o lśniących, ametystowych łuskach. Wyszczerzyła zęby. Może zacznie myśleć następnym razem. Spojrzała na chłopca. Wpatrywał się w nią z niemym zachwytem.
      -Łał!- wykrztusił wreszcie.- To było ekstra! Zostaniesz moją przyjaciółką?
      -Nie masz lepszych kandydatów na znajomych?- wydawała się zszokowana tą propozycją.
      -Nie!
      -Jesteś pewny?
      -Tak!
      -W porządku- w sumie i tak nie miała nic do roboty- Jestem Adamas - diamentowy smok.
      -Jestem Jellal- uśmiechnął się.
      -Chodź, trzeba zawieźć tego gościa do paki.
      -Pewnie!
...............................................................................................................................................
No i mamy prolog! Nie jestem pewna, co do poprawności tej notki, bo wymyślałam ją w zasadzie na poczekaniu.